CRISIS: Equestria – Mean Six, by Ponfire
Rozdział XXXVI: Istota
Stron: 49
Ilość słów: 16490
“Dobrze być znów w domu.”
Po miesiącu klnięcia, gryzienia paznokci, klawiatury oraz biurka, oraz wypiciu hektolitrów kawy oddaję wam, drodzy czytelnicy, kolejny rozdział C:E. Życzę przyjemnej lektury i liczę na komentarze!
Z tego miejsca pragnę też serdecznie podziękować korektorom oraz mojej specjalistce od rymów 😉
Czuję się nieźle zdezorientowana przez ten rozdział. ;-;
Jestem tylko ciekawa kim była istota rozmawiająca na początku z Star? Harmonia? Czy może Celestia?
A z tym cytatem to niezły troll, już myślałam, że wróciły do domu, a tu taka niespodzianka. Jak można przerywać w takich momentach. ;-;
Twi i Briarthorn. I ship them so hard ;-;
W ogóle mam nadzieję, że jak już będą wracać przez ten portal to będzie chociaż trochę dramatycznie czyli łzy uściski itp.
xd
Celestia nie ma wstępu do tego świata, więc to nie mogła być ona. Najpewniej była to więc Harmonia.
Troll z cytatem przyszedł mi do głowy w ostatniej chwili i nie mogłem się powstrzymać, przepraszam 😛
TwilightxBriar OTP!
O. JA. JEBIKS.
Cóż, z początku nie ogarniałem rozdziału, a niezrozumiała mowa Kirasał mi tego nie rekompensowała. Rozdział przegadany, ale stanowiący preludium do rozpie*dolu, jaki będzie w ostatnich dwóch rozdziałach.
[SPOILER ALERT]
Co mogę rzec? Skurwielstwo. Takie postacie jak Gadget giną, a takie jak Brairthorn muszą żyć. Ech… Grzegorz Marcin byłby dumny. A dalej? Oprócz gadania była walka, która dość dobrze wywierała na mnie emocje. I szczerze przyznam, że martwiłem się o życie Tick Tock. Zakończenie rozdziału to mój kochany cliffhanger. W dodatku zostawia czytelnia z tym przekonaniem, że wszystko się poje*ało. Teraz z niecierpliwością będę czekał na zakończenie tej epickiej epopei.
[SPOILER ALERT OVER]
Soczysty rozpier*ol… dobrze ujęte (znam kawalątek tajemnicy na temat finału, więc wiem, co mówię). Zaś co do drugiej części posta… zgadzam się w zupełności. Zwłaszcza Gadget mi żal, tak samo jak Bolta, yyy, Volta.
„W dodatku zostawia czytelnia z tym przekonaniem, że wszystko się poje*ało. ”
Hue, hue, hue… a nie jest tak? Już współczuję biednej Tick Tock… W końcu zdążyła nieźle wkurzyć Silvertongue’a parę razy. Acz paradoksalnie mam wrażenie, że to właśnie ona pod koniec uratuje wszystkim zady.